mtenis.pun.pl - forum fanów tenisa ATP
Ojciec Chrzestny
Zakładam temat, bo naszła mnie pewna refleksja. W latach 2007 - 2008, zdaniem wielu w męskim tenisie dzieliło 3 Panów i była wieczna mowa o słynnej ekipie Top-3. Później dołączył do nich Murray i to ta "4" dzieliła między sobą największe ilości punktów/ trofeów. Ostatni sezon jeszcze poszerzył owe grono o JMDP. Jak jest teraz? Czy śmiało można mówić o top-6 (z Davydenką) czy może coś do powiedzenia będą mieli inni: Soderling, Roddick, Tsonga czy Verdasco?
Bez wątpienia używanie terminu Top-6 nie jest czymś niesłusznym, ale jak wg Was to się przedstawia. Proponuję ograniczyć krąg analiz do Szlemów, ewentualnie najlepiej obsadzonych Mastersów.
Zapraszam
Offline
User
Niewątpliwie Davydenke można już dorzucić spokojnie do tego grona, chłop już i tak wystarczająco długo czekał na szacunek szerszej opinii publicznej. Roddick po kontuzji wraca i wygrywa pewnie Brisbane, w tym sezonie również może być bardzo groźny.
Co raz ciekawiej robi się w ATP, dołącza co raz to więcej graczy którzy mogą zamieszać w największych turniejach.
Według mnie mianem TOP X powinniśmy określać grupę graczy, którzy potrafią zarówno wygrywać i przegrywać w pojedynkach między sobą. Tak więc taki Nando chociażby był nr 5 czy 6 na świecie dla mnie do takowego topu należeć nigdy nie będzie.
Ostatnio edytowany przez Kubecki (10-01-2010 10:57:36)
Offline